Kradzież lexusa Tuska w Sopocie: dlaczego złodzieje oddali auto?

Opublikowane przez: Maria Sokołowski

W nocy z 9 na 10 września spod prywatnej posesji Donalda Tuska w Sopocie zniknął luksusowy lexus o wartości około 300 tysięcy złotych. Mimo stałej ochrony Służby Ochrony Państwa (SOP), samochód został skradziony, co wywołało falę krytyki wobec skuteczności zabezpieczeń stosowanych przy ochronie byłego premiera. Po kilku godzinach pojazd odnaleziono na parkingu w Gdańsku, a policja wraz ze służbami specjalnymi rozpoczęła działania zmierzające do ustalenia tożsamości sprawców. Eksperci sugerują, że złodzieje mogli porzucić auto, gdy zorientowali się, że należy do Donalda Tuska, co uczyniło je zbyt ryzykownym łupem.

  • W nocy z 9 na 10 września spod domu Donalda Tuska w Sopocie skradziono luksusowego lexusa wartego około 300 tys. zł.
  • Samochód był pod ochroną SOP, jednak mimo to zniknął, co wywołało krytykę ekspertów ds. bezpieczeństwa.
  • Pojazd odnaleziono po kilku godzinach na parkingu w Gdańsku, a policja wraz ze służbami specjalnymi prowadzi śledztwo.
  • Złodzieje prawdopodobnie oddali auto, gdy dowiedzieli się, że należy do premiera, co uczyniło je zbyt ryzykownym łupem.
  • Metody kradzieży obejmują zaawansowane techniki omijania zabezpieczeń, co stanowi wyzwanie dla służb ochrony.

Sprawa wywołała szeroką dyskusję na temat bezpieczeństwa osób chronionych przez państwo oraz skuteczności nowoczesnych metod ochrony luksusowych samochodów. Złodzieje coraz częściej sięgają po zaawansowane technologie, które pozwalają im na szybkie i ciche przejęcie pojazdów, co stanowi poważne wyzwanie dla służb odpowiedzialnych za zapewnienie bezpieczeństwa.

Przebieg kradzieży i pierwsze reakcje służb

W nocy z 9 na 10 września spod domu Donalda Tuska w Sopocie, znajdującego się pod ochroną Służby Ochrony Państwa, skradziono luksusowego lexusa, którego wartość oszacowano na około 300 tysięcy złotych. Samochód stał zaparkowany tuż przed budynkiem chronionym przez SOP, co sprawiało, że oczekiwania względem bezpieczeństwa pojazdu były bardzo wysokie.

O zdarzeniu poinformowała Pomorska Policja, która otrzymała zgłoszenie o kradzieży o godzinie 7:40 rano. Natychmiast podjęto działania poszukiwawcze, angażując zarówno lokalne jednostki policji, jak i służby specjalne. Jak podkreślają onet.pl oraz rmf24.pl, skoordynowana akcja miała na celu szybkie odnalezienie pojazdu i zatrzymanie sprawców.

Ekspert ds. bezpieczeństwa, gen. (imię nie podane), skrytykował incydent, określając go jako kompromitację SOP. Zwrócił uwagę, że złodzieje zwykle przeprowadzają dokładne rozpoznanie przed dokonaniem kradzieży, co rodzi pytania, czy naprawdę nie wiedzieli, czyj to samochód. Takie niedopatrzenie w przypadku pojazdu należącego do byłego premiera jest tym bardziej zaskakujące.

Jak podaje fakt.pl, lexus był zaparkowany w miejscu, które powinno gwarantować najwyższy poziom ochrony, co dodatkowo podkreśla skalę niepowodzenia służb ochrony państwowej.

Odnalezienie pojazdu i możliwe motywy złodziei

Po kilku godzinach od kradzieży lexus został odnaleziony na parkingu w Gdańsku. Informacje o tym potwierdzają serwisy auto-swiat.pl oraz interia.pl. Policja zorganizowała zasadzkę, licząc na pojawienie się sprawców lub osób próbujących przejąć pojazd, jednak po kilku godzinach obserwacji auto zostało odholowane na bezpieczny parking.

Eksperci oraz doniesienia z portali nczas.info i moto.pl sugerują, że złodzieje mogli porzucić samochód po tym, jak zorientowali się, że należy on do premiera Donalda Tuska. Taka świadomość znacząco zwiększała ryzyko schwytania, dlatego pojazd został pozostawiony.

Istnieje też spekulacja, że za kradzieżą mogły stać obce służby, które miały na celu wysłanie sygnału politycznego bądź destabilizację. Taką hipotezę podkreślają niektóre źródła, m.in. nczas.info, choć na razie brak jest oficjalnych potwierdzeń.

Aktualnie policja intensywnie prowadzi działania zmierzające do ustalenia tożsamości osób odpowiedzialnych za kradzież. Informacje na ten temat przekazują moto.pl oraz auto-swiat.pl, podkreślając zaangażowanie służb w wyjaśnienie sprawy.

Metody kradzieży i konsekwencje dla służb ochrony

Ekspert ds. bezpieczeństwa zwrócił uwagę, że kradzieże luksusowych samochodów, zwłaszcza marek takich jak Lexus czy Toyota, coraz częściej odbywają się za pomocą zaawansowanych technologii. Jedną z popularnych metod jest tzw. „na walizkę” lub metoda laparoskopowa, które pozwalają na ominięcie standardowych zabezpieczeń i ciche uruchomienie pojazdu bez użycia kluczyka. Opisują to szczegółowo serwisy auto-swiat.pl oraz dziennik.pl.

Urządzenie CAN Invader, często wykorzystywane przez złodziei, umożliwia szybkie przejęcie kontroli nad systemem pojazdu. To stanowi poważne wyzwanie dla służb ochrony, które muszą stale dostosowywać swoje metody do zmieniających się zagrożeń.

Sytuacja ta może mieć poważne konsekwencje dla funkcjonariuszy SOP, odpowiedzialnych za ochronę premiera i jego rodziny, jak wskazuje polskieradio24.pl. Incydent podważa zaufanie do skuteczności ich działań i może wymagać rewizji procedur bezpieczeństwa.

Mimo że lexus, będący jednym z najczęściej kradzionych modeli w Polsce, został szybko odnaleziony, co świadczy o sprawności działań policji i służb specjalnych, podkreślają to tvn24.pl oraz wprost.pl, problem kradzieży samochodów wciąż pozostaje poważny.

W pierwszej połowie 2025 roku w Polsce skradziono aż 2642 pojazdy, a Mysłowice zajmują pierwsze miejsce w rankingu miejsc o najwyższej liczbie kradzieży samochodów, co ukazuje skalę zjawiska. Informacje te przekazał portal wprost.pl, wskazując na potrzebę intensyfikacji działań prewencyjnych i technologicznych zabezpieczeń.

Kradzież lexusa spod domu Donalda Tuska pokazuje, jak trudne zadanie mają dziś służby ochrony i policja, gdy przestępcy korzystają z coraz bardziej zaawansowanych technologii. Choć odnalezienie samochodu to dobra wiadomość, jasno widać, że trzeba jeszcze bardziej ulepszać metody zabezpieczeń, by takie sytuacje nie powtarzały się w przyszłości.

Przeczytaj u przyjaciół: