Jak zmiany demograficzne wpływają na rynek pracy w Polsce w 2025 roku?

Opublikowane przez: Katarzyna Zimny

Rynek pracy w cieniu demografii: co przyniesie 2025 rok?

Jeszcze dekadę temu wydawało się, że niedobór pracowników to wyzwanie „na jutro”. Tymczasem już dziś firmy w całej Polsce coraz częściej pytają nie „kogo zatrudnić?”, lecz „kto w ogóle przyjdzie do pracy?”. Liczby nie pozostawiają złudzeń – kurcząca się populacja w wieku produkcyjnym to nie abstrakcja, lecz realny problem, który już w 2025 roku odczuje każdy pracodawca i coraz więcej pracowników. Przed nami czas, gdy o kandydatów na rynku pracy trzeba będzie walczyć jak o najlepszych klientów.

Wybrany obrazek dla artykułu: Jak zmiany demograficzne wpływają na rynek pracy w Polsce w 2025 roku?

Najważniejsze informacje:

  • Populacja w wieku produkcyjnym w Polsce zmniejszy się o 1,1 mln osób między 2022 a 2030 rokiem, a do 2060 roku liczba ta spadnie o ponad 5 mln w stosunku do bieżącego stanu – wynika z analiz Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
  • Już w 2024 roku osoby w wieku poprodukcyjnym stanowią 23,8% społeczeństwa, co bezpośrednio przekłada się na presję na system emerytalny i zdrowotny.
  • Coraz większa luka kadrowa dotyczy nie tylko budownictwa czy ochrony zdrowia – problemem staje się rekrutacja w niemal każdej branży, co skutkuje wzrostem wynagrodzeń i rosnącą konkurencją o talenty.
  • Migracje zarobkowe są obecnie koniecznością, ale nie zrekompensują w pełni skali zmian demograficznych – potrzebne są inwestycje w automatyzację i aktywizację zawodową Polaków.

Co mówią liczby: Polska na rozdrożu demograficznym

Wyobraź sobie miasto wielkości Krakowa, które w ciągu zaledwie kilku lat… znika z rynku pracy. Według prognozy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, liczba osób w wieku 20–64 lata spadnie z 22,9 mln w 2022 roku do zaledwie 21,8 mln w 2030 roku. To nie jest jednorazowy spadek – trend jest trwały: do 2040 roku Polskę opuści z rynku pracy kolejne 2,2 mln osób, a do 2050 roku aż 4,6 mln. GUS przewiduje, że do 2060 roku populacja Polski skurczy się z obecnych 37,6 mln do 32,9 mln, a w wieku produkcyjnym pozostanie już tylko 15 mln Polaków. To zmiana, której skutki odczujemy wszyscy – nie tylko na rynku pracy, ale w portfelach i codziennym życiu.

Ale to nie wszystko. W 2024 roku udział osób w wieku poprodukcyjnym przekroczył już 23,8%. Rośnie średnia długość życia, a jednocześnie od lat spada liczba urodzeń – to kombinacja, która nieuchronnie prowadzi do społeczeństwa starzejącego się szybciej niż w wielu innych krajach Europy. Między 2015 a 2023 rokiem liczba osób w wieku produkcyjnym zmniejszyła się już o 600 tysięcy, a przed nami jeszcze poważniejsze turbulencje.

Rok Liczba osób w wieku 20–64 lata Udział osób w wieku poprodukcyjnym Całkowita populacja Polski
2022 22,9 mln 21,9% 37,6 mln
2025 21,7 mln 23,8% 36,8 mln
2030 21,8 mln 25,2% 35,7 mln
2040 20,7 mln 28,7% 33,8 mln
2060 15,0 mln 34,6% 32,9 mln

Walcząc o pracowników: skutki dla rynku pracy

Wyobraź sobie przedsiębiorcę z małego miasta w 2025 roku. Jeszcze kilka lat temu szukał najlepszych kandydatów spośród dziesiątek ofert. Dziś? Ma problem, by znaleźć kogokolwiek – i nie jest wyjątkiem. Jak podaje PIE, z rynku pracy co roku odchodzi więcej osób niż na niego wchodzi. To efekt nie tylko starzenia się społeczeństwa, ale także obniżenia wieku emerytalnego, które przyspieszyło masowe przejścia na emeryturę. Rezultat? Rośnie luka kadrowa.

Najbardziej widoczne są te braki w branżach, które nie mogą sobie pozwolić na zdalną pracę czy pełną automatyzację – budownictwo, logistyka czy opieka zdrowotna. W tych sektorach już dziś kluczowa staje się obecność pracowników z zagranicy, głównie z Ukrainy, ale także z Azji. Ale nawet ta „importowana” siła robocza nie jest w stanie całkowicie uzupełnić ubytków. W efekcie rosną oczekiwania płacowe, zwiększa się rotacja, a firmy coraz częściej inwestują w szkolenia i przekwalifikowanie.

Z drugiej strony – i to warto podkreślić – coraz więcej Polaków będzie stawać się „rozchwytywanym towarem” na rynku pracy. Dla pracowników to nowe szanse i negocjacje na zupełnie innych warunkach. Ale czy wszyscy na tym zyskają? Pytanie otwarte.

Skąd się to wzięło? Głębszy kontekst i prognozy

Żeby zrozumieć, dlaczego Polska znalazła się w takiej sytuacji, trzeba cofnąć się o trzy dekady. Lata 90. przyniosły spadek dzietności i rosnącą emigrację – młodzi ludzie wybierali życie za granicą lub odkładali decyzję o dzieciach na później. Równolegle – wydłuża się średnia długość życia, co jest powodem do dumy, ale i wyzwania. Według GUS, przeciętna długość życia kobiet w 2024 roku to już ponad 81 lat, a mężczyzn – 74 lata.

Polityka migracyjna, choć ostatnio bardziej otwarta na pracowników spoza Unii, wciąż nie nadąża za tempem zmian. Eksperci PIE i OECD są zgodni: jeśli nie zwiększymy aktywizacji zawodowej osób starszych, kobiet oraz niepełnosprawnych, a do tego nie zainwestujemy w automatyzację i szkolenia cyfrowe, luka kadrowa będzie się pogłębiać przez kolejne dekady. Warto tu dodać, że nawet masowy napływ migrantów nie wystarczy – od 2014 roku do Polski przyjechało ponad 1,5 mln pracowników z Ukrainy, a luka i tak rośnie. To wyścig z czasem.

Gospodarka pod presją: skutki dla codziennego życia

Jak zmiany demograficzne przekładają się na realne decyzje, które podejmują rodziny, przedsiębiorcy i samorządy? Po pierwsze – większy udział osób starszych oznacza większą presję na system emerytalny i zdrowotny. Już dziś na jednego emeryta przypada 1,7 osoby w wieku produkcyjnym. Według prognoz OECD, w 2060 roku ten wskaźnik może spaść do 1,2.

Co to oznacza w praktyce? Wzrost wydatków na świadczenia, zdrowie i opiekę oznacza konieczność podwyżek podatków lub cięć w innych obszarach. Gospodarstwa domowe odczuwają to w portfelu: wyższe składki, droższe usługi publiczne, częstsze kolejki do lekarzy. Pracodawcy zaś muszą inwestować w podnoszenie wydajności, rozwijać narzędzia automatyzacji i konkurować o talenty nie tylko na rynku krajowym, ale i globalnym.

Warto zauważyć zmianę w edukacji: rośnie znaczenie kompetencji cyfrowych, analitycznych, a także tzw. „miękkich” umiejętności. Pracownicy nie mogą już liczyć na jedną ścieżkę kariery przez całe życie – przekwalifikowanie staje się codziennością.

Co robić? Praktyczne kierunki działań

W takiej rzeczywistości nie wystarczy czekać na lepsze czasy. Firmy, które chcą wygrać wyścig o pracowników, już dziś muszą inwestować w automatyzację i robotyzację – zwłaszcza tam, gdzie rutynowe zadania można zastąpić technologią. To nie tylko podniesienie efektywności, ale i sposób na utrzymanie konkurencyjności przy coraz wyższych kosztach pracy.

Drugim filarem staje się otwartość na rekrutację z zagranicy. Ale uwaga – sama liczba migrantów nie wystarczy. Potrzebna jest realna integracja, wsparcie językowe, szkolenia i włączanie nowych pracowników w kulturę organizacyjną firm. Rynek pracy coraz bardziej przypomina globalny „targ talentów” – wygrywają ci, którzy potrafią przyciągnąć i zatrzymać najlepszych specjalistów, niezależnie od narodowości.

Trzeci – często niedoceniany – kierunek to aktywizacja osób, które dziś są poza rynkiem pracy: seniorów, kobiet po przerwach zawodowych, osób z niepełnosprawnościami. Tylko szerokie wsparcie – od elastycznych form zatrudnienia po szkolenia i programy przekwalifikowania – może przynieść trwałą poprawę sytuacji.

Jak wykorzystać szanse? Wnioski na przyszłość

Zmiany demograficzne to nie wyrok, a wyzwanie, które można przekuć w impuls do modernizacji. To czas, gdy inwestycje w produktywność, edukację i zdrowie pracowników stają się nie opcją, a koniecznością. Bez tego polski rynek pracy może stać się areną niedokończonych rekrutacji i zamkniętych firm.

Co zatem zrobić? Zacznij od podstaw: automatyzuj, szkol i integruj. Podnoś efektywność, doceniaj różnorodność, myśl o przyszłości. Bo tylko taki miks – technologiczno-społeczny – pozwoli wyjść z demograficznego zakrętu na prostą.

Może właśnie dziś warto przemyśleć swoje miejsce w tej układance. Czy jesteś gotów zawalczyć o przyszłość – swoją i rynku pracy w Polsce?

Przeczytaj u przyjaciół: